Foto

Wychowałam się w domu, w którym na półce w kuchni, obok puszek z makaronem i płatkami kukurydzianymi, stał mikroskop, a na spacer do lasu chodziło się codziennie i zawsze z lornetką. Przyrodę po prostu się obserwowało. Bo jak inaczej? Dużo, dużo później odkryłam, że to wcale nie jest oczywiste. A szkoda! Naprawdę, świat byłby dużo przyjemniejszym miejscem do życia, gdyby wszyscy uważnie patrzyli pod nogi i w niebo. To jest nasz najbliższy świat – mrówki, motyle, ptaki, drzewa. Stamtąd jesteśmy. I zwrócenie w tę stronę przynosi mnóstwo radości, codziennych zachwytów i wewnętrznego spokoju.

Zdarza się, że podczas wspólnych spacerów po lesie słyszę, że widzę więcej, bo znajduję skorupki jajek, czaszki, wiem, kiedy zboczyć z trasy, żeby znaleźć ślady po posiłku drapieżnika. Ale to nie tak. Wszyscy mogą tak patrzeć, a jeśli wydaje się Wam, że widzicie mniej, możecie swoją uważność wyostrzyć. Tego można się nauczyć.

Sposobów jest wiele i na pewno będę wracać do tego tematu, ale dziś – na sam początek – ćwiczenie, które można sobie zrobić nawet jeśli jest się daleko od lasu i łąki. Ćwiczenie, które przyniesie dużo radości i wytrawnej obserwatorce i osobie, która nigdy nie próbowała tego robić.

Zaczynamy od wybrania przestrzeni do obserwacji – może być w lesie, w parku, w domowym ogrodzie. To może być też krzew przy parkingu albo fragment trawnika przy przystanku autobusowym, w zasadzie jakikolwiek kawałek niezabetonowanej gleby. Ważne, żeby była to jasno określona i niewielka przestrzeń, jeśli np. jesteśmy w lesie, to skupiamy się na metrze kwadratowym przed nami, nie na wszystkim, co dookoła.

Temu wycinkowi świata poświęcamy całą naszą uwagę przez 5 minut – z wyłączonym telefonem, bez robienia zdjęć. Patrzymy na całość, patrzymy na każdy centymetr po kolei. Rozpoznajemy faktury, szukamy różnych ich rodzajów, przyglądamy się roślinom, kolorom, szukamy ruchu.

Na początku może się wydawać, że nic się nie dzieje i nie ma nic ciekawego, ale po pierwszej minucie zobaczymy choćby różne kolory piasku. I o to właśnie chodzi – o zauważenie różnic, większych i mniejszych, o rozpoznanie na czym te różnice polegają i na nazwaniu ich w głowie. Na koniec fajnie jest zrobić sobie małą notatkę, bo zapisywanie wspiera skupienie i precyzyjne nazywanie tego, co widzimy. Można też zrobić rysunek.

Z czasem będzie nam coraz łatwiej złapać załamania światła, różne faktury, drobny ruch. Łatwiej będzie zauważyć, że część roślin ma inne liście. Łatwiej wtedy znaleźć skorupkę jajka leżącą na suchych liściach albo chrabąszcza wędrującego po korze. Z czasem będzie się udawała uważna obserwacja w ruchu. Ale najlepiej ćwiczyć sobie stopniowo, bez pośpiechu.

A kiedy uważne patrzenie stanie się codziennym nawykiem, codzienność będzie o tyle bogatsza!

Patrzycie pod nogi i w niebo? Słuchacie? Widzicie? Dajcie znać, jeśli zrobicie sobie takie ćwiczenie z uważnej obserwacji. Ja bardzo lubię praktykować w mniej oczywistych miejscach obserwacji przyrody, na przykład przy miejskim trawniku albo koło ławki w autostradowym MOP-ie, i mam z tego zawsze wiele radości 🙂

3 Thoughts on “Uważność”

  • Ja tez z zachwytem ogladam swiat. Przystaje, patrze, wacham, dotykam. Ale krotko. Ale teraz chetnie wyprobuje metode 5 min absolutbego skupienia na malym kawaleczku. Spodziewam sie mega odkryc. Ciesze sie ze trafilam. Ewa

Skomentuj Magda Petryna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.